Kredka Bell Eye Precision- Nie!
Witajcie moje kochane. Dziś
przygotowałam dla Was post o niezbyt trafionym prezencie od przyjaciółki. Chyba czymś zalazłam jej za skórę, że zrobiła mi
taki psikus.
Nieudany prezent od mojej przyjaciółki.
Bardzo lubię kredki automatyczne, ponieważ są łatwe w użyciu,
nie trzeba ich temperować (co dla takiego lenia jak ja wyjątkowo
dużo znaczy) i mają mniejsze gabaryty niż ich tradycyjne
odpowiedniki.
Ta kredka zapowiadała się wyjątkowo
dobrze. Elegancki wygląd miły dla moich oczu (uwielbiam
metaliczne, błyszczące opakowania), zapewnienie od producenta że
produkt jest trwały... Przeliczyłam się.
Kredka naprawdę łatwo się wysuwa z
opakowania co jest dla mnie ogromnym plusem. Nie ma problemu by ją
zakręcić. Rysik jest bardzo długi i miękki, należy uważać by
nie wykręcić go za dużo bo może się ułamać. Produkt
napigmentowany aż miło, jedną warstwą uzyskamy wyrazisty, piękny
kolor. I tu niestety kończą się zalety tego kosmetyku. W myśl
przysłowia : "wszystko co dobre szybko się kończy" żywot
tej kredki jest bajeczny lecz niezwykle krótki. Trwa trochę ponad
15 minut.
Zaraz po nałożeniu efekt jest miły
dla oka (mojego i każdego patrzącego).
Ale już po niecałych 20
minutach:
Jak widzicie, kredka ma w pakiecie
efekt ksero. Kredka jest bardzo ekspansywna i nie potrafi usiedzieć
w jednym miejscu, musi zwiedzać moją powiekę niczym natrętny
turysta. O, nie. Nie przeczę, ksero jest dla mnie, jako studentki,
narzędziem potrzebnym, nieodzownym wręcz. Ale, do licha, nie na
oku! Kiedy namaluję kreskę w jednym miejscu pragnę, by tam
została. I tyle. Oto moje wymagania względem kredki.Nie mam zamiaru co kilkanaście minut latać poprawiać makijaż bo zwyczajnie nie mam na to czasu.
Tej pani już dziękujemy.
Rozstaję się z nią bez żalu i
złudzeń.Nie jestem złośliwa dlatego nie polecam jej nikomu. Są o
wiele lepsze sposoby na wydanie 10 złotych niż zakup tego oto
bubla.
OCENA 2+ (plus
za opakowanie dające złudne poczucie luksusu).
Ps. Dziwna prawidłowość- każda polska kredka automatyczna którą używałam okazywała się bublem. Ciekawe dlaczego.
I tak się zdarza. Pewnie koleżanka nie miała złych intencji. Ja od lat używam jednej kredki, to Golen Rose, gruba. Jest miękka i baaaardzo ja lubię. Odkąd ja znalazłam nie eksperymentuję z innymi. Tylko kupić ja trudno...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :):):)
U mnie w Opolu trudno o Golden Rose, niestety.
UsuńEfekt ksero u mnie powstaje na powiekach, gdy nie nałożę na nie odpowiedniej bazy :) Może spróbuj aplikować kredkę na odpowiednio przygotowaną (zmatowioną powiekę) :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
rzetelne-recenzje.blogspot.com
Próbowałam. Wtedy kredka się zbija.
UsuńSzkoda, że taka lipa, używam kredek z avonu i jestem zadowolona, ale każdy ma inny typ skóry to pewnie trudno jedną dopasować do każdego. Życzę Ci abyś nie miała takich przykrych niespodzianek więcej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie miałam nigdy kredek z Avonu, więc nie wiem, czy byłyby dla mnie dobre.
UsuńBędę jej unikać :)
OdpowiedzUsuńja za kredkami nie przepadam :) wolę eyeliniery :)
OdpowiedzUsuńO tej będę pamiętać, żeby unikać szerokim łukiem :D
That's why I prefer liquid and gel liner for my eye make up! xo
OdpowiedzUsuńhttp://stylesensemoments.blogspot.com/
I've never had liquid or gel eye liner. I'll try gel liner.
UsuńCzyli bubel... Na pewno będę jej unikać ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie sprawdziła:(
OdpowiedzUsuńBędę wiedziała czego unikać :)
OdpowiedzUsuńMoje oczy wybitnie nie tolerują kredek. O ile jeszcze na górnej powiece w dobre dni się trzyma - to na dolnej nie ma szans :D
OdpowiedzUsuńMoje oczy nie tolerują niczego na dolnej powiece- od razu łzawią.
Usuńjeszcze takiego wędrowca nie spotkałam ;)
OdpowiedzUsuńCiesz się!
Usuń