Haters gonna...


Ten post dedykuję wspaniałym uczniom, u których miałam przyjemność prowadzić lekcje jako praktykantka.

Dziś post nad którym myślałam od czasu zakończenia praktyki. Miałam to szczęście, iż tematy prowadzonych przeze mnie lekcji były ciekawe i potrafiłam zachęcić uczniów do pracy. W klasie 1e prowadziłam cykl lekcji na temat komunikacji językowej, a dokładniej kłamstwa, manipulacji, prowakacji językowej. Poruszyłam też temat nienawiści w internecie.


Prowokacja czy nienawiść?


Zaczęłam od wprowadzenia pojęcia intencja wypowiedzi. Później rozmawialiśmy o celach komunikatów. Bardzo ważne dla mnie było to, by uczniowie zrozumieli sens terminu prowokacja językowa.

Prowokacją jezykową nazywamy każdą wypowiedź, która ma za zadanie wywołać u odbiorcy negatywną reakcję, np. oburzenie, wściekłość, rozpacz. Prowokacja językowa ma jednoznacznie pejoratywne konotacje. Aby gimnazjaliści potrafili odróżnić prowokację językową od rady czy nagany, przygotowałam kartę pracy. Jednym z przykładów prowokacji językowej był komentarz z tego blogu. Uczniowie bezbłędnie odgadli intencje nadawcy, jaką była zwykła chęć dokuczenia i, mówiąc kolokwialnie, napsucie mi krwi. Niestety, autorka komentarza nie wzięła pod uwagę tego, że jestem zaprawiona w bojach i byle prowokacja mnie nie ruszy, gdyż nie raz i nie dwa słyszałam pod swoim adresem hejty. Kiedy jest się poddawanym działaniu trucizny dostatecznie długo albo cię w końcu zabije, albo się na nią uodpornisz. Mnie hejty nie zabiły, sprawiły raczej, że potrafię ostrzec innych przed zabójczą mocą złych słów.

Przy okazji mówienia o kłamstwie poruszyliśmy temat etykiety językowej i zastanawialiśmy się, jak kogoś skrytykować, by go nie urazić. Podczas dyskusji zaczęliśmy mówić o internecie, prowadzeniu blogu, komentarzach i internetowej mowie nienawiści. Myślenie, że gimnazjsliści to jacyś niewychowani dzikusi to ogromne przekłamanie. Gimnazjaliści są skłonni do refleksji i potrafią zrozumieć, że ich wypowiedzi mogą zranić. Pewna dziewczyna z 1e stwierdziła:
ludzie hejtują po to, by mieć chwilową satysfakcję.
Nic dodać, nic ująć. Ta młoda osoba w jednym zdaniu zawarła istotę problemu, która wielokrotnie nam, dorosłym, i podobno inteligentnym ludziom umyka.


Biedny hejter?

Hejterzy nie wywołują we mnie irytacji czy złości. Nie są w stanie zaburzyć mojego sposobu postrzegania świata i siebie, ponieważ jestem silna i nie muszę być chwalona by znać swoją wartość. Nie zabiegam o poklask, chcę poruszać na blogu tematy niewygodne i kontrowersyjne.

Hejterzy próbują leczyć swoje kompleksy na innych, taka jest bolesna i brudna prawda. Kiedy komuś, mówiąc wulgarnie, dojebią w komentarzu, czują się ważni i zadowoleni choć przez chwilę mając władzę nad kimś, kto jest w ich mniemaniu gorszy.
"Blogerka kurwa za dychę"
"Tandetne jak wszystko co robisz"
"Jesteś zwykłą debilką"
"Masz ból dupy"
To kilka przykładów hejtów. Takie wypowiedzi cechuje odwoływanie się do uczuć (a właściwie do instynktów), prosty, wręcz prymitywny przekaz, ubogie słownictwo. Hejterzy nie krytykują. Hejtery mieszają z błotem. W ich komentarzach można wyczytać frustrację, chęć zwrócenia uwagi. Najczęściej piszą z anonimowych kont, tkwiąć w jakimś debilnym przekonaniu, że oto są mądrzejsi niż cały świat i wszyscy mogą im skoczyć. Nic bardziej mylnego. Mówiłam o tym w gimnazjum, powtórzę to na swoim blogu: w sieci nie jesteś anonimowy. Twoje IP komputera łatwo namierzyć, więc zanim weźmiesz sobie za cel zniszczyć komuś życie pomyśl, weź się w garść, i nie zawracaj innym głowy. Wychodzę z założenia, że gdy ktoś uporczywie wypisuje na blogach obelgi, oznacza to tyle, że ma problem i powinien iść do specjalisty.

Dla hejterów nie mam ani kszty sympatii czy zrozumienia. Owszem, mają problemy, ale sposób, w jaki próbują je rozwiązać przeczy zasadom współżycia społecznego, bowiem nikt nie ma prawa publicznie wyrażać swej niechęci czy nienawiści do innego człowieka. Kiedy czytam niektóre komentarze na blogach, forach czy plotkarskich stronach stwierdzam, że dostęp do internetu powinien być w jakiś sposób reglamentowany, ponieważ hejterzy to choroba.

Krytyka czy hejt?


Czasem trudno jest odróżnić blogerce krytykę od chamskiego hejtu, szczególnie, gdy ma wybitnie prowokacyjny charakter. Są różne poziomy krytyki: krytyka beznamiętna, krytyka zaangażowana, hejt.

Krytyka beznamiętna: to najzwyczajniej w świecie konstatacja, czyli stwierdzenie stanu faktycznego (bądż takiego, jaki się uważa sa faktyczny), bez próby skrzywdzenia odbiorcy, np. powinnaś zmienić fryzurę. Może przybrać formę rady lub łagodnej perswazji.

Krytyka zaangażowana: to właśnie z jej przykładem zetknęłam się na blogu i to ona posłużyła mi jako materiał badawczy. Krytyka zaangażowana posługuje się często prowokacją językową, w celu zwrócenia na siebie uwagi odbiorcy i wymuszenia pewnego zachowania, np. odwiedzin na blogu nadawcy, aby wpaść w bezsensowną spiralę hejtów. Ja wolę badać komunikaty krytyczne pod względem ich semantyki i syntaktyki, a w polemikę wdawać się z kimś, kto stoi obok mnie.

Dla krytyki zaangażowanej i hejtów zarezerwewowane jest słownictwo konotujące jednoznacznie pejoratywnie. Zauważyłam dużą frekwencję w użyciu leksemu tandetnie. Osoby, które używają go w swoich komentarzach same sobie wystawiają złą opinię, albowiem należy pamiętać, że każdy nasz komentarz czyta nie tylko autor bloga. Ktoś, kto używa w swych komentarzach wulgaryzmów czy słów powszechnie uznawanych za obelżywe, wystawia sobie złą opinię. Jeżeli masz trudność ze znaleziem mniej wulgarnego i nacechowanego leksemu, radzę przed pisaniem komentarzy poszerzyć swój zasób słownictwa, na przykład poprzez lekturę słownika synonimów.

Nie mam nic przeciwko wyrażaniu odmiennego zdania, ale niech to będzie konstruktywna krytyka a nie kopanie po jajach. Ja wiem, nie wszystkim wszystko musi się podobać, ale na tym polega bogactwo świata. Ja nie mam potrzeby hejtowania kogokolwiek, bo jestem na tyle dojrzała, by rozumieć, że po prostu to się nie opłaca.

Kasować czy nie?


To dylemat wielu blogerek. Jeżeli skasują obelżywe komentarze (bądź takie, które uznają za niewygodne), można im zarzucić cenzurę, nieszanowanie odbiorców, itp., itd. Jeżeli natomiast ktoś zostawia wymierzone w niego hejty, może zostać uznany za:
-kogoś, kto ma do siebie dystans,
-kogoś, kto nie boi się krytyki,
-beznadziejną osobę na którą można wylewać kubły pomyj a ten się cieszy bo ma KOMENTARZE.

Ludzie, którzy oburzają się na blogerów kasujących (z różnych względów) komentarze, zapominają o jednej, istotnej kwestii:oni mają prawo do tego rodzaju zachowania, ponieważ są właścicielami swych blogów. Tak, jak nie powinno szykanować się gospodarza, u którego jemy obiad, tak samo niedopuszczalne jest obrażanie autorki bloga i myślenie, że ujdzie Ci to bezkarnie. 
 

Każdy człowiek jest inny, ma różną wrażliwość (a nawet nadwrażliwość) na krytykę. Nie możemy winić pani X czy pana Y za usunięcie czy nieobublikowanie komentarza, w którym jest jawnie obrażany, ponieważ ma prawo do obrony swego dobrego imienia tak, jak Ty czy ja.

Zanim kogoś zjedziesz pomyśl, co Ci to da. Tak po prostu. Jeśli widzisz w necie coś, co Cię irytuje może lepiej zamknąć laptop, wziąć głęboki wdech i spojrzeć w okno? Nie zatruwaj swego życia niechęcią i wylewaniem pomyj na innych.




Komentarze

  1. Ja jestem jedną z tych osób, których krytyka nie rusza, bo znam swoją wartość. Żeby mnie sprowokować może nie trzeba się dużo namęczyć, ale potrafię odpowiedzieć w taki sposób, iż hejter musi jednoznacznie stwierdzić, że jego argument umarł. A obraźliwych komentarzy nie kasuję - niech wiszą. Zawsze mówiłam, że jeśli ktoś Cię nienawidzi, to znaczy, że robisz coś dobrze. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie też nie rusza krytyka, ale potrafię zrozumieć tych, którzy nie potrafią sobie z nią poradzić.

      Usuń
  2. Kiedyś w sieci widziałam osobę, która została hejterem w ramach "zemsty". Ta osoba prowadziła bloga (ale nic kontrowersyjnego i prowokacyjnego). Zwykły, przeciętny blog, jak wiele innych. Niestety padła ofiarą hejterów, co bardzo przeżywała. Z resztą w jej notkach było o tym wiele. A potem sama zaczęła anonimowo hejtować aby "sobie ulżyć". Lecz po czasie ją namierzono po IP i wtedy miała jeszcze gorzej. W efekcie czego ta blogerka gdzieś zniknęła.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja nie publikuję hejtów.. po prostu je olewam... jestem zbyt silna żeby przejąć się głupim komentarzem, zarówno na blogu, jak i w życiu.. ludzie są zazdrośni i dlatego to robią..
    trochę nie na temat, ale padam ze śmiechu, kiedy dowiaduję się czegoś nieprawdziwego na swój temat od osoby, której nawet nie znam :D ludzie mają naprawdę mało ciekawe życie, skoro wchodzą z buciorami do innych.. echhh..
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze, że nie przejmujesz się złośliwościami innych. Życie jest zbyt piękne i krótkie by marnować je na ludzi, którzy na to nie zasłużyli.

      Usuń
  4. Dobrze, że poruszyłaś ten temat na lekcji. Wiele chamstwa jest w internecie, bo mamy złudne poczucie anonimowości. Ja nikogo nie krytykuje, bo po co? Ktoś może poczuć się skrzywdzony, a jeśli ma słabą psychikę, to niewiele trzeba, żeby sobie coś złego zrobił. O tym też trzeba pamiętać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też cieszy, że miałam okazję porozmawiać o tym z młodzieżą i uczulić ich tę bardzo przykrą kwestię.

      Usuń
  5. świetny, szczery post! gratuluję odwagi!

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie pojawili się hejterzy, ale ich zignorowałam i zniknęli ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja sama przeszłam przez piekło hejtingu i cieszę się, że są ludzie, którzy mówią o tym problemie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo cenny ten post, bo wiele cennych myśli w nim zawarłaś. Ja z hejterami się chyba jeszcze nie starłam. Krytykę sobie cenię (tę konstruktywną), ale hejterów wycinałabym bez mrugnięcia okiem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz!
To NIE jest miejsce na Twoją reklamę. Komentarz z linkiem do innego bloga lub jakieś strony = SPAM.
Proszę o kulturę wypowiedzi.

Popularne posty z tego bloga

Venita Trendy color mousse pianki koloryzujące

Marion szampon koloryzujący 4-8 myć

Crazy Dino Park