Pięć zastosowań odżywki Syoss
Witam
z okazji setnego postu!
Narzuciłam
sobie niezłe tempo: codziennie notka! Po prostu aż kipię od
pomysłów i cieszę się, iż czytasz moje posty. To fantastyczne!
Dziś podsumowanie moich eksperymentów z odżywkami Syoss. W mojej
opinii są one niemal tak uniwersalne, jak osławiony krem Nivea w
niebieskim opowiadaniu. Co robię ze swoim Syossem? Ciekawe rzeczy!
1.
Odżywka Robiąca Szał
Banał?
Łopatologia? Nie w moim wykonaniu! Aby sprawić, żeby włosy były
wyraźnie gęstsze i lepsze w układaniu, nakładam Syossa po dwóch,
trzech dniach od mycia, od połowy włosów, oczywiście uprzednio je
obficie mocząc. Trzymam go zazwyczaj około pięciu minut, po czym
spłukuję. Efekt? Kok na prawie ponad dziesięć centymetrów
wysokości (nadrabiam w ten sposób niski wzrost, raptem 1,65 cm).
2.
Ratunek dla skalpu
Czasem
skóra głowy swędzi mnie cholernie. Wtedy pomaga Syoss, nałożony
tylko na skalp, przed właściwym myciem. Od razu czuję ulgę,
dzięki jego kojącemu działaniu. Po paru minutach płuczę włosy,
nakładam szampon... A dalej to już wiadomo.
3.
Zmywacz
Syoss
zmywa farbę ze skóry (nie tylko głowy, ale też szyi czy dekoltu),
szybko i łatwo, dlatego, gdy maluję włosy, używam go do pozbycia
się nieestetycznych plam ze skóry. Przy okazji funduję kłakom
dodatkową porcję odżywki, co by nie straszyły wyschnięciem
swoim, jeno zacnie zdobiły głowę moją, w kolorach wszelakich się
lubującą.
4.Balsam
pod prysznic
Są
takie dni, że nic się nie chce. Są też dni takie, gdy wstało się
o pół godziny za późno i trzeba lecieć na zajęcia. Wtedy do
akcji wkracza ON. Nakładam go na mokrą skórę, po chwili spłukuję,
i jest pięknie. Odżywka działa na zasadzie znanych Ci dobrze
balsamów pod prysznic Nivea znanych z reklam. Moim zdaniem, patent
na Syossa jest lepszy, nie trzeba kupować kolejnego kosmetyku.
Dobra, może po Syossie ciało pachnie niezbyt ładnie, ale tylko
przez jakiś czas.
5.Pomoc
przy goleniu
Odżywka
zmiękcza włosy, więc nada się jako pomocnik przy depilacji. U
mnie ten patent zdał egzamin na pięć, odkąd go stosuję nie mam
podrażnień.
Ktoś,
kto dorwał do końca moich wypocin (mam nadzieję, że są tu tacy),
może w tym miejscu zadać sobie pytanie: czy to głupie stworzenie
nie ma innego hobby ponad wynajdowanie najdziwniejszych zastosowań
dla zwykłej odżywki? Taka moda czy co? Nie, nie moda. Zwykła
ciekawość, chęć eksperymentów i pragnienie pochwalenia się
sprawdzonymi patentami.
Któryś
patent Ci się przyda?
Gratulacje z okazji 100 wpisu -)
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńUwielbiam Syossa :D teraz wiem co mogę z nim więcej zrobić ;D
OdpowiedzUsuńHa ha ja również zawsze szukam jakiś nietypowych rozwiązań dla moich kosmetyków!:-) Ale patentu numer 1 nie znałam! Pozdrawiam :-*
OdpowiedzUsuń