Życie na wózku

Jeżeli kiedykolwiek zastanawiałeś się, jak to jest jeździć na wózku inwalidzkim, zapraszam na post.


Przed wózkiem


Ostatnie co pamiętam przed tym, jak przestałam chodzić, to ból. Bolało całe ciało: ramiona, stopy, szyja. Opuchnięte ręce ledwo trzymały kawałek chleba, opuchnięte stopy nie mieściły się do butów. Słabość ciała, które nie potrafiło się podnieść. Walka o to by wstać i zrobić krok, łzy w oczach za każdym razem gdy próbowałam chodzić. Drżenie mięśni, wrażenie, że zaraz się rozpadnę. Brak apetytu i brak snu, bo budziłam się w nocy kilkanaście razy. Dwie przespane godziny były jak wieczność.

Przetrwałam to. Przetrwałam smutek gdy musiałam ściąć długie włosy, bo nie dawałam rady podnieść rękę by je uczesać. Patrzyłam na leżące na podłodze kosmyki i przemknęło mi przez myśl, że to może ostatni raz gdy miałam długie włosy, bo kolejny nie będzie mi dany.

Ograniczenia


Dla osoby chodzącej na własnych nogach trudno czasem zrozumieć, jak wielkim wyzwaniem jest życie na wózku, gdy zakres rzeczy w zasięgu twojej ręki jest ograniczony. Jak trudno jest nieraz np. wymyć włosy czy zęby, dosięgnąć do kranu. Jak trudno pogodzić się np. z tym, że pewne pomieszczenie nie jest dla ciebie, bo wózek się nie zmieści. Albo świadomość, że np. w bibliotece nie ma windy, więc nie skorzystasz.

Albo komentarze typu : "zagracasz wózkiem przejście". Jakbym robiła to specjalnie bo sprawia mi to radość. "Znowu walisz w ścianę". Kiedy masz tylko dwa cm luzu w drzwiach, trudno jest wjechać bez obijania się o framugę, ale kogo to obchodzi. Lepiej uznać, że to złośliwość z mojej strony.

Siła


Jeżeli nogi zawiodły, potrzeba silnych rąk, by przenosić z jednego miejsca na drugie. Mam już spore muskuły, ćwiczę codziennie po ok. godzinie. Jazda na wózku to nie jest łatwa i lekka sprawa.

Trzeba mieć też siłę psychiczną, by odciąć się od złych myśli. By nie płakać widząc swoje stare zdjęcia, zdjęcia nastolatki która lubiła tańczyć, biegać, śmiać się beztrosko. Dziewczyny, która wbiegała po schodach bez zadyszki.

I to czasami jest trudniejsze niż ból fizyczny. Uśmiech do lustra, stwierdzenie: wszystko będzie dobrze. Nic już, kurwa, nie będzie dobrze. Najważniejsze by nie było gorzej.

Co dalej?


Mam 25 lat, orzeczony umiarkowany stopień niepełnosprawności. Cholernie trudno mi jest myśleć o sobie jak o niepełnosprawnej, gdy rok temu chodziłam. Wiem, że miałam szczęście, bo żyję. Ale po prostu, najzwyczajniej w świecie jest mi ciężko.

Komentarze

  1. Masz rację, dla człowieka pełnosprawnego jest to coś niewyobrażalnego. Często nie czujemy wdzięczności i zaczyna nam czegoś brakować dopiero po stracie. Kiedy to mamy, odsuwamy od siebie samą myśl o tym. Niezaleznie co to by było. Czy część ciała, czy ciepły dom, jedzenie. Popełniamy jako ludzie kolosalny błąd kiedy coś bierzemy w swoim życiu za pewnik.
    Bardzo Ci współczuję, ale wierzę, że mimo to możesz być szczęśliwa. Kiedy tylko odnajdziesz swoją drogę. Życie w końcu nie jest przypadkiem. Chciałabym abyś to coś odkryła i nadal cieszyła się życiem :) nigdy nie trać wiary.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze wiem o czym mówisz, bo mój świat zawalił się dokładnie tak samo. Mogę za to powiedzieć, że miałam szczęście co do ludzi i wszyscy przy mnie zostali. Nawet złożyli się dla mnie na skuter inwalidzki, żebym mogła swobodnie uczyć się poruszać w inny sposób. Doceniam ich obecność bardzo i gdyby nie oni, to nie wiem co bym zrobiła. Życzę dużo siły :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz!
To NIE jest miejsce na Twoją reklamę. Komentarz z linkiem do innego bloga lub jakieś strony = SPAM.
Proszę o kulturę wypowiedzi.

Popularne posty z tego bloga

Moje męskie kosmetyki

Marion szampon koloryzujący 4-8 myć

Venita Trendy color mousse pianki koloryzujące