Algo algi recenzja podwójna
Dzisiejszy
post przygotowałam wspólnie z Mamą. Obie testowałyśmy Algo z
biedronki, by zobaczyć, jak nasza skóra zareaguje na ten naturalny
kosmetyk.
Cera
mojej Mamy
Wrażliwa,
ze skłonnością do pajączków, ujędrniona. Mama ma zmarszczki w
kącikach oczu i na policzkach (w końcu 66 lat swoje robi), lecz nie
używa kremów dla dojrzałej skóry, gdyż są dla niej za mocne.
Nikt,
kto nie zna bliżej mojej Mamy nie da jej 66 lat. Wygląda ponad
dziesięć lat młodziej. Odziedziczyłam po niej dobre geny.
Moja
cera
Normalna,
nawilżona, bez większych problemów skórnych. Wypryski pojawiają
się tylko przed trudnym czasem, ale znikają po kilku dniach.
Po
co używać alg?
Algi
mają za zadanie odżywić skórę, sprawić, by wyglądała zdrowiej
i piękniej. Trudno o coś bardziej naturalnego niż mieszanka trzech
rodzajów alg, jaką serwowała nam swego czasu Biedronka.
Algo
Algi
Opakowanie:
20 g miałkiego proszku, zapakowanego w kartonik i przezroczystą
folię, wystarczającego na ok 7 maseczek na twarz.
Sposób
użycia: najłatwiej rozrobić algi z wodą i nałożyć powstałą
paćkę na twarz. Można też próbować dodać algo do jogurtu czy
mleka, ale mnie takie zabawy nie kręcą.
Płynu
musi być odrobina, bo gdy będzie za dużo maseczka spłynie z
twarzy. Zbyt mało wody natomiast nie pozwoli w pełni rozrobić
mieszanki i zabieg straci rację bytu. Trzeba trochę pokombinować z
proporcjami, przypomina to zabawę w małego chemika.
Ilość
zabiegów: 1-2 w tygodniu. Ja robiłam dwa w tygodniu, Mama jeden.
Działanie:
Zielona algowa breja nie zasycha, lecz gdy doda się odpowiednią
ilość wody będzie się trzymać wymagane 10- 15 minut. Ja
odczuwałam przez pierwsze kilka minut po nałożeniu szczypanie,
Mama nie.
Algo
naprawdę działają. Obie zauważyliśmy wyraźnie miększą skórę,
bardziej podatną na składniki kremów. Algi nie poradziły sobie z
suchym czołem mojej mamy, różnica w kondycji skóry była
minimalna pomimo użycia alg 7 razy, może przez fakt nakładania raz
w tygodniu.
Zmywanie:
jednoznacznie możemy określić mianem koszmaru z czeluści
łazienki. Szorujesz, szorujesz i nic! Algi tak kochają twoją skórę
że za nic nie odejdą w zimną otchłań odpływu. Walczą do
upadłego, z niemal romantyczną zaciekłością a Ty przeklinasz
impuls, który kazał nałożyć Ci to coś na Twe oblicze. Ale po
chwili uświadamiasz sobie, iż twarz jest miękka prawie tak pupa
niemowlaka, i złość mija. Do następnego razu.
Odczucia
mojej Mamy
Znienawidziła
algi za okropny zapach, dlatego nakładała je rzadko. Owszem, po ich
użyciu skóra była miękka, ale niezbyt długo. Mamę mdliło przy
wąchaniu tych alg, dlatego była na mnie wściekła, że
wmanewrowałam ją w test "najgorszego gówna jakie kiedykolwiek
używałam" (cytat).
Dla
osoby z wrażliwym nosem Algo odpadają. Ocena negatywna.
Moja
opinia
Algi
śmierdzą, to nie jest żadne odkrycie, mnie jednak ten zapach tak
bardzo nie raził. Owszem, miałam permanentne wrażenie trzymania
ryby na ryju, ale czego się nie robi dla urody (nawiasem mówiąc
algi i tak nie zrobiły ze mnie piękności na miarę mitycznej
syreny, całe szczęście jednak, że nie wyglądam po nich jak
syrena morska).
Poprawa
miękkości skóry? Nie była jakaś piorunująca, być może
dlatego, iż nie mam przesuszonej skóry, ponieważ zawsze staram
się utrzymać wysoki poziom nawilżenia. Słabszy efekt uzyskałam
na czole, chociaż nie jest ono suche, przynajmniej nie w takim
stopniu jak u mojej Mamy.
Nie
polubiłam konieczności samodzielnego robienia roztworu, ponieważ
leniwe stworzenie ze mnie niezmiernie, czego wstydzę się bardzo,
jednakże lenistwo jest wdrukowane niejako w mój charakter. Lubię
maseczki instant, czy to z saszetki, tubki, słoika czy z czegoś
innego.
Reasumując
tę przydługą wypowiedź, w której sens zagubił się jakiś czas
temu i do tej pory nie odnalazł: algi są dla mnie dobrym
wspomnieniem, jednakże znajomości z nimi nie zamierzam kontynuować,
z powodu niechęci do zapachu i konsystencji. Na rynku jest tyle
kosmetyków, iż można znaleźć coś mniej uciążliwego i
śmierdzącego.
Moja
Ocena: zaliczone, ale bez entuzjazmu.
Jakieś
doświadczenia z algami?
Nie wiem dlaczego ale nie ciągnie mnie do takich masek. Chociaz nie wiem jak zbawienny miały by wpływ na skore :D a jeszcze jak sie zmyć nie chcą... Ojj nie, nie dla mnie :D
OdpowiedzUsuńNie masz czego żałować, powiem Ci szczerze.
OdpowiedzUsuńA ciągnęło mnie żeby kupić, ale widzę, że nie mam czego żałować jednak :)
OdpowiedzUsuńZgadza się.
UsuńNie mam żadnych doświadczeń z algami i póki co mieć raczej nie będę, bo mnie do nich nie ciągnie. :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam algi za efekt, nienawidzę za smród:P Ale dla tych efektów, które można uzyskać da się przeżyć wszystko :)
OdpowiedzUsuńFakt, efekty potrafią być bardzo dobre.
Usuńa ja uwielbiam te algi :D gdybym znalazła je w regularnej sprzedaży gdzieś to na pewno byłyby stałym bywalcem w mojej pielęgnacji :)
OdpowiedzUsuńJa tam nie pałam do nich miłością, wolę Pure Skin od RdL. Nie cuchnie.
UsuńJa używałam jakiejś maseczki tylko z dodatkiem alg, to zapach był ok.
OdpowiedzUsuńPewnie dodatki zapachowe stłumiły prawdziwy aromat alg, a ten jest wręcz zabójczy.
Usuńwow nigdy nie miałam alg na twarzy :D
OdpowiedzUsuńNie znam ale chciałabym poznać.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak by się u mnie sprawdziły, muszę kiedyś wypróbować :)
OdpowiedzUsuńI'm very sensitive when it come to smell, so it's a no no for me ;) xo
OdpowiedzUsuńhttp://stylesensemoments.blogspot.com/
były u mnie na promocji, dobrze, że nie kupiłam
OdpowiedzUsuń