Moja włosowa historia
Gdyby włosy umiały mówić z
pewnością opowiedziałyby niejedną ciekawą historię o swych
właścicielach. W końcu to w nich, jak w soczewce, skupia się stan
zdrowia człowieka, jego nawyki (a konkretnie przyjmowane używki) i
leki jakie zażywa. Włosy dają sygnały o tym, jak dany osobnik
potrafi o nie dbać. Wszelkie próby tortur (jak na przykład
przypalanie prostownicą, szarpanie, brak umiejętności obsługi
zaawansowanego technicznie przedmiotu jakim jest grzebień) zostają
uwidocznione światu w niemym proteście keratynowego tworu.
Przesuszone, zniszczone, z rozdwajającymi się końcówkami włosy
niemal krzyczą "widzicie? X tak o nas dba!". Nie pozwalam
by moje kosmyki sformułowały przeciwko mnie akt oskarżenia który
z lubością przekażą każdemu kto będzie miał nieszczęście
mnie minąć na swej drodze. Dlatego poświęcam im sporo uwagi (Ale
nie tyle by były one moją obsesją. Jedyną obsesją w moim życiu
jest czarny, frenetyczno-turpistyczny romantyzm). I wiem czego nigdy
im nie zrobię.
Fryzury których nigdy nie uświadczysz na mojej głowie:
Dredy. Nie mam zamiaru wyglądać
jak młodsza siostra mojego mopa.
Dredloki. Fikuśne warkoczyki ze
sztucznych pasm w ogóle mi nie imponują. Znam lepszy sposób na
wydanie 200 czy 300 zł niż to coś (tyle kosztują w Opolu).
Wygolenia. Z moją urodą taka
fryzura nie będzie wyglądać oryginalnie, seksownie czy
intrygująco tylko żałośnie.
Czarne włosy. Niestety, nie dla
mnie. Będę w nich przypominać zagubioną i nieprzystosowaną
społecznie, a w dodatku wybitnie brzydką nastolatkę próbującą
bezskutecznie wyglądać interesująco.
Historia farbowania
Zaczęła się u mnie w wieku 12 lat od
pięknego, jasnego blondu (za ufarbowanie włosów w podstawówce
wychowawczyni obniżyła mi ocenę z zachowania). Blondowi byłam
wierna całe gimnazjum, zmieniałam odcienie. Większe eksperymenty
zaczęły się w liceum. Brąz, rudości, czerwienie. Pierwsze lata
studiów przyniosły chwilowe przystopowanie, aż do zeszłego roku
gdy dochodziłam do siebie po ciężkim urazie i musiałam przerwać
studia. Miałam tyle wolnego czasu że zaczęłam na powrót bawić
się mazidłami do włosów. Na pierwszy ogień poszedł fiolet.
Potem róż. Przez jakiś czas czerwień z Marion. Chwila oddechu
i...
Nowy rozdział
W mojej włosowej historii nowy
rozdział zaczął się dokładnie 20 lipca, kiedy to wreszcie
wypróbowałam piankę Elysse, którą chwaliłam się jakiś czas
temu. Jestem nią oczarowana! Kolejny kosmetyk za mniej niż dychę
który warto znać.
Elysse
Pianka działa bardzo szybko. Po 3
minutach już widać jaskółki nowego koloru! Zobaczcie, jak
wyglądała przed nałożeniem na włosy:
Kolor mocny, nieomal się świecił!
Trochę strach że moje włosy też będą mogły służyć za
latarkę ale, jak wiadomo, kto nie ryzykuje ten nie testuje
kosmetyków i nie pisze o tym notek.
Efekt wyszedł zdecydowanie bardziej
"normalny" i nie wywołujący u ludzi zdziwienia czy
szybszego bicia serca:
A oto awangarda: różowa grzywka (tak,
to znów Venita) i reszta włosów potraktowana Elysse:
Na pełną recenzję pianki poczekacie
kilka tygodni, bo przecież żadna szanująca Czytelników blogerka
nie pisze recenzji kosmetyku po jednym użyciu. Muszę wiedzieć jak
się zmywa. Jedno co Wam powiem teraz to to, że włosy po niej są
przyjemnie miękkie.
Ja z kolorem w sumie nigdy nie szalałam, najpierw miałam blond, a teraz mam czarne :) Fajna, ta różowa grzywka :)
OdpowiedzUsuńPoza kilkoma pasemka w podstawówce nigdy nie farbowałam włosów. Lubię swój naturalny odcień i nie miałbym cierpliwości do ciągłego farbowania odrostów :)
OdpowiedzUsuńInteresująca ta pianka, ale nie dla mnie, gdyż nie farbuję na razie włosów :)
OdpowiedzUsuńa ja jako 15latka chciałam mieć dredy, ale na szczęście nie zrealizowałam tego pomysłu ;)
OdpowiedzUsuń♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuńSuper post, pisz takich więcej bo naprawde ci wychodzą! może w następnym poście opiszesz swój idealny dzień?
BLOG: ♥ http://jugii.blogspot.com/ ♥
Może wspólna obserwacja? jak tak to zaobserwuj i napisz mi pod postem :D
nie znam tej pianki a szkoda bo fajnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńJa miałam na włosach już chyba wszystkie kolory od blond przez wściekła czerwień po czarny, teraz wróciłam do swojego ukochanego jasnego blondu i mi dobrze z nim.
OdpowiedzUsuńFajna grzywka ;)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że jesteś naprawdę bardzo bardzo odważna ;) Mnie nie stać byłoby na taki szał na włosach
OdpowiedzUsuńPo chorobie doszłam do wniosku:życie jest zbyt krótkie na nudny kolor włosów.
UsuńOdważnie. :)
OdpowiedzUsuńMoja włosowa historia: Jestem naturalną blondynką, w podstawówce robiłam sobie blond pasemka, w gimnazjum zaczęłam przyciemniać włosy - blond pasemka zamieniły się w ciemne, a nawet czarne. Z końcem gimnazjum - skok na głęboką wodę - pofarbowałam się na CZARNO, szamponem, do 28 myć. Wyszło tak, że koloru nie udało się zmyć - i do szkoły średniej poszłam we włosach koloru brąz i tak już zostałam po dzień dzisiejszy, z tym, że co lato, słońce tak wypala mi kolor iż jestem nawet rudawa, ale... podoba mi się. :D
Też lubię rudości na głowie.
UsuńBardzo odważny kolor :)
OdpowiedzUsuńPiękny odcień włosów Ci wyszedł, wygląda cudownie. Ja niestety o takim kolorze mogę tylko pomarzyć, bo mi pasują jedynie włosy albo bardzo ciemne albo bardzo jasne (nic pomiędzy).
OdpowiedzUsuńWłaśnie siedzę z czerwienią Marionu :)
OdpowiedzUsuńŚliczny kolorek włosów!
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie farbowałam moich włosów, ponieważ podoba mi się mój naturalny kolor ;)
W wolnej chwili zapraszam do mnie ~ Mój blog - kliik! ♥
Masz Śliczny kolor włosów, nie zmieniaj bo wyglądasz wspaniale.
UsuńMoja jest zaskakująco spokojna ;D
OdpowiedzUsuńFajny kolor:)
OdpowiedzUsuńJa z kolorem za bardzo nie szalałam nigdy.
Z tymi fryzurami, mamy podobnie:) Czarny, dredy, wygolenia.. O NIE NIGDY!
OdpowiedzUsuńŚliczny ten kolor:)
mój blog♥
I had so many hair colors it's crazy ;) xo
OdpowiedzUsuńhttp://stylesensemoments.blogspot.com/
ja sama bym sobie nie pofarbowała na taki kolorek, ale wygląda super :) mi moja praca w biurze nie pozwala na takie szaleństwa ;)
OdpowiedzUsuń